niedziela, 4 marca 2018

Od Marino aż po Brighton

Dzisiejszy dzień niemal w całości spędziliśmy na plaży. Dopisała piękna pogoda, a gość niemal pokonał jetlag. Przespacerowaliśmy się brzegiem morza od Marino aż po Brighton. Dopisały również stada kormoranów. Było pięknie :)













Gość



Dzisiaj rano, przybył nasz gość. Ma się dobrze. Obecnie dzielnie waliczy z jetlagiem. W ramach walki z tym zjawiskiem nie pozwoliliśmy na długą drzemkę i wybraliśmy się na dobrze nam (i Wam :)) znaną plażę w Grange.
Była piękna słoneczna pogoda i tak ma być przez kilka najbliższych dni.
Na zdjęciu poniżej kolejny stwór oceaniczny do kolekcji :)





Wybory

W Australii ogłoszono wiosnę (o tym już wiecie :)). Moim zdaniem pogoda jest dokładnie taka sama, jak przez ostatnie trzy miesiące, no może kwitną jakieś inne kwiatki, ale to wszystko. Z ciekawostek to w niedzielę obchodziliśmy australijski dzień ojca, czyli Marcin świętował ten dzień po raz drugi w tym roku.
A dzisiaj skontaktowałam się z Panią Konsul Honorową Rzeczpospolitej Polskiej Gosią, w sprawie możliwości zagłosowania w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Nie, nie przeszłyśmy na "ty", tylko ta Pani tak się oficjalnie przedstawia :) Od razu przyszedł mi do głowy jeden z wysoko postawionych urzędników jednego z polskich uniwersytetów, który przedstawiał się swym zdrobniałym imieniem.
Miło zaskoczył mnie fakt, że odpowiedź na mojego maila przyszła po 7 minutach. Zagłosujemy korespondencyjnie, po uprzednim zarejestrowaniu w Konsulacie Generalnym w Sydney. W Adelajdzie nie ma niestety okręgu wyborczego. Został zlikwidowany niedawno. Nie wiadomo w sumie dlaczego. Zwolennicy spiskowej teorii dziejów twierdzą, że skoro z głosów emigrantów obecna ekipa rządząca ma niewielki pożytek, to i tych wyborów emigrantom nie ułatwia. Stąd zlikwidowano możliwość bezpośredniego głosowania w Brisbane, Perth i przeniesiono miejsce do głosowania w Melbourne. Ale my wierzymy w to, że to przez troskę o finanse państwa, bo jak pokazały koszty niedzielnego referendum, dla naszych rządzących każda złotówka się liczy ;) 
W sumie może Was zdziwić fakt mojego zaskoczenia co do krótkiego czasu oczekiwania na mailową odpowiedź, ale zostałam ostrzeżona już przez kilku Australijczyków, że tu nie pisze się maili, tu się idzie albo dzwoni. I coś w tym jest, bo na moje maile wysłane do szkół niemal zaraz po naszym przyjeździe nikt do tej pory nie odpowiedział. 
Poza tym pogoda dość mocno kraciasta, więc siedzimy w domu, a z racji rozpoczęcia roku szkolnego również zaglądamy do książek. 
A od dzisiaj od godzin wczesnoporannych czasu polskiego podróż do Australii rozpoczął nasz gość :) Podróż swoją zakończy w czwartek rano :) Ta Australia to jednak strasznie daleko jest.

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt