Śpieszę Wam donieść, że dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam pająka. Pająka to mało powiedziane. Spotkałam wielkiego, włochatego australijskiego pająka. I żyję :) A było to tak. Przed naszym domkiem stoją kontenery na śmieci (kiedyś tam o śmieciach już pisałam), więc w zasadzie w domu nie mamy kosza, tylko wszystko od razu wynosimy do tych kontenerów. Przyznam, że z pewną ostrożnością podchodziłam do kosza ze śmieciami organicznymi, bo tam się może czaić różnorakie robactwo, ale do tych innych raczej bez stresu. Poza tym jest zima, więc wszystko gdzieś się pochowało. Pozbierałam papierzyska po gryzmołach moich dzieci, jakieś tam opakowania z plastiku, i z pełnym rozmachem otwieram kontener na śmieci recyklingowane, a tam na klapie zapierdziela pająk. Zamknęłam klapę z prędkością światła, albo i szybciej. I z walącym sercem wbiegłam do domu. Po rozpatrzeniu wszystkich za i przeciw, i po jakiejś godzinie, poszłam z powrotem, stanęłam przed kontenerem uzbrojona w łopatę i poooowoooolutku otworzyłam klapę. Na szczęście gościa nie było już na klapie, ale siedział sobie spokojnie na ściance kontenera. W dalszym ciągu był wielki i włochaty, więc to nie omam był. Nadal trzymając w ręku łopatę pobiegłam po aparat. Łopata była dla samoobrony. Zrobiłam mu zdjęcie. Poznajcie Pankracego. Zdjęcie może nie jest bardzo ostre, ale sami rozumiecie ;) Cóż, pewnie pójdę do pajęczego piekła, ale po zrobieniu zdjęcia strzeliłam go tą łopatą. Czyli nie jestem Australijczykiem, bo oni raczej delikatnie łapią każdego pająka, wypuszczają w bezpieczne dla niego miejsce, życzą mu miłego dnia, i machają na do widzenia roniąc łezkę. Do mnie raczej niech nic takiego się nie zbliża.
To teraz może o tym co ukatrupiłam. Otóż wysłałam na tamten świat Huntsmana, czyli najbardziej charakterystycznego pająka w Australii. Występuje on wszędzie, i generalnie jest owieczką wśród pająków. Nastawiony pokojowo, no nie żeby nie gryzł, tu wszystko gryzie, ale rzadko i ewentualne ugryzienie jest absolutnie niegroźne. Za to jego aparycja jest dość odrażająca. Jest duży, bo ma rozpiętość do 15 cm, i włochaty. Jak jest skulony to wydaje się mniejszy, ale jak zaczyna się poruszać to jakoś tak rośnie. Bardzo jestem ciekawa jak on się tam dostał, skoro kontener jest szczelnie zamykany. Podobnie jak mieszkanie. Hmm...
Większość ukąszeń spowodowanych przez te pająki jest po prostu bardzo bolesna. Uważać trzeba na małe dzieci i osoby starsze. W Australii, mimo występowania niezliczonej liczby pająków, od 1979 roku nie zanotowano żadnego zgonu, mimo że ukąszeń Redbecka, czyli pająka mogącego spowodować zgon dorosłego człowieka, notuje się około 2000 rocznie. Oczywiście po każdym ukąszeniu radzą skontaktować się z lekarzem, a nawet wezwać pogotowie, szczególnie jeśli chodzi o turystów, bo się nie znamy, i dlatego, że ukąszenia te mogą wywoływać reakcje alergiczne. Na większość ukąszeń dla uśmierzenia bólu przykłada się lód. Przy okazji dowiedziałam się jaki jest numer alarmowy w Australii 000, łatwo zapamiętać, działa też podobno 112. Z ciekawostek można kupić specjalne zestawy, takie miniapteczki, w których znajdują się odpowiednie opatrunki na ukąszenia pająków i węży. Pewnie zakupimy taką jak się zapuścimy dalej w Australię. A plany takie mamy :)