Dziś urządziliśmy sobie dzień aborygeński. W tym celu wybrałam się z dziećmi do Art Gallery of South Australia. Nie miałam jednak zamiaru ciągać dzieciaków po salach z malarstwem europejskim, chciałam jedynie przejść do ekspozycji poświęconej Aborygenom i przy okazji sprzedać trochę historii najstarszej latorośli. Przy wejściu pan poinformował nas, że aktualnie tylko kilka eksponatów dotyczy sztuki Aborygenów. No cóż, lepsze to niż nic.
Przebiegłam, dosłownie, sale galerii. Trzeba przyznać, że zbiór malarstwa jest całkiem pokaźny, i może wrócę tam jeszcze, ale bez maluchów, bo to ponad ich siły. Lubią one malarstwo, ale nieco inne, we własnym wykonaniu. Uczciwie muszę przyznać, że czasami mogłoby się znaleźć pomiędzy innymi dziełami sztuki współczesnej :)
Poszliśmy zatem do Muzeum Południowej Australii tylko do części poświęconej Aborygenom. Byliśmy już tam, ale tą część potraktowaliśmy po macoszemu. Teraz maluchy również nie pozwoliły mi dużo dokładniej pooglądać, ale zobaczyłam i usłyszałam więcej niż poprzednio.
Nazwa Aborygeni jest pochodzenia łacińskiego, ab origine oznacza tyle co "od początku". Nazwą tą kiedyś określano pierwotnych mieszkańców jakiegoś terenu, a od jakiegoś czasu nazwa przykleiła się wyłącznie do pierwotnych mieszkańców Australii.
Zamieszkują oni Australię od około 60 tysięcy lat. To długo. Na tyle długo, że do niedawna istniała hipoteza o tym, że wyewoluowali oni niezależnie od człowieka afrykańskiego. Hipotezę tę obalono badając ich DNA, ale kwestia jak tu przybyli z Azji dalej pozostaje nierozwiązana. Do przybycia białych, czyli w końcu XVIII wieku, było prawdopodobnie ponad pół tysiąca plemion, porozumiewających się taką samą liczbą języków. Do tej pory żyli sobie Aborygeni prowadząc koczowniczy tryb życia, żyjąc głównie z myślistwa. Byli i są niezwykle przywiązani do ziemi, ich wierzenia przekazywane od dziesiątków tysięcy lat związane są z kultem ziemi i przodków.
Nie trudno się domyślić, że dość szybko zorientowali się, że nowoprzybyli biali ludzie, próbują im tę ziemię zabrać. Ich los można trochę porównać z losem Indian w Ameryce Północnej. Aborygeni również traktowani byli jako część fauny i do lat 20-tych XX wieku można było bezkarnie zastrzelić Aborygena, no może pod byle pretekstem.
Dopiero w latach 60-tych XX wieku oficjalnie uznano ich ludźmi, a w 1984 otrzymali prawa obywatelskie. Aborygeni nie dawali się cywilizować. Kilku pastorów próbowało nawet po dobroci, ale rdzenni mieszkańcy Australii byli ludźmi z innej bajki. Oszczędzę Wam opowieści o tym w jak bardzo w niecywilizowany sposób Anglicy obchodzili się z autochtonami, może z wyjątkiem czegoś co teraz nosi nazwę "stolen generation", czyli skradzionego pokolenia. Gdzieś mniej więcej od 1890 do 1970 roku odbierano dzieci aborygeńskim matkom, oczywiście na siłę lub podstępem, celem ucywilizowania.
Podstawą do tego działania miała być teza, że Aborygeni są nieporadni, a uzasadnieniem tezy fakt, iż nie stworzyli żadnej cywilizacji przez tysiące lat i nie uprawiali ziemi. W ten sposób rozdzielono (i tu liczby są różne) być może nawet 300 tysięcy dzieci od swoich rodzin. Dzieci trafiały do sierocińców lub rodzin zastępczych i jak się domyślacie niewiele wyszło z owego "ucywilizowania".
Jakimś cudem dzieci pozwoliły mi wysłuchać nagrań kilku strasznych i ściskających za gardło historii osób skradzionego pokolenia. Chyba najlepiej sytuację oddają słowa Aunty Rhonda Collard, brzmią one mniej więcej tak: "Dorastałam w samotności, czarna dziewczynka w białym świecie i nienawidziłam za to, że próbował uczynić mnie białą, on jednak nie mógł zmyć ze mnie tysięcy lat snu" (nadmienię, że czas snu pełni obok totemów najważniejszą rolę w wierzeniach, jest to coś innego niż zwykły sen, w cytacie sen ma oznaczać głębię związania Aborygena z tym kim jest, nie umiem tego lepiej przetłumaczyć). W latach 80-tych sprawa nabrała rozgłosu właściwie dzięki artystom, poza tym Aborygeni, stali się rzeczywistym problemem. Nie chcieli pracować, popadali w nałogi, przestępczość. Jest to problem aktualny.
I tak w 1997 roku został opublikowany raport "Bringing them Home" jako wynik prac rządowej komisji Human Rights and Equal Opportunity Commission. Równy rok później, czyli 26 maja 1998 roku ustanowiono National Sorry Day. W latach 90-tych zaczęto zwracać Aborygenom ziemie, w tym tereny z ich świętą górą Uluru. 13 lutego 2008 roku ówczesny premier Kevin Rudd oficjalnie przeprosił Aborygenów.
Obecnie na wielu budynkach, obok flagi australijskiej wisi flaga zaprojektowana w latach siedemdziesiątych przez aborygeńskiego artystę, obecnie jest jednym z symboli narodowych.
Przez dwa miesiące widzieliśmy kilkunastu aborygenów. Unikają oni raczej większych miast, żyją głównie w mniejszych miejscowościach na peryferiach. Wiedzę o nich mamy głównie z książek. Z nich też dowiedzieliśmy się, że jeśli zapytać przeciętnego Australijczyka o Aborygenów, to w jednym zdaniu pojawią się słowa "Aborygeni" i "problem". Sprawdzę.