Dzisiaj był jeden z tych kilku dni, jak do tej pory, kiedy ani razu nie wyszło słońce, padało i było ponuro, więc zwlekliśmy się z łóżek tak koło południa. Ledwo to zrobiliśmy, zapukało do naszych drzwi urocze dziewczątko. Dziewczątko o uroczym imieniu Kasia, no dobra Kate. Reprezentowała Australijski Czerwony Krzyż i prosiła o wsparcie. Ja niestety nie nadążałam za jej szybkim australoangielskim więc zawołałam Marcina. Marcin opytał dziewuszkę i okazało się, że obcięli im rządowe dotacje i chodzą po domach prosząc o wsparcie.
Widać więc, że nie tylko w Polsce instytucje o profilu charytatywnym mają problemy. Drugą sprawą, która mi się nasuwa w tym temacie, jest zamknięcie szpitala dla weteranów wojennych. Ma to związek z jakimiś zmianami w opiece zdrowotnej. I tak dniem i nocą pod budynkiem rządowym (starym budynkiem parlamentu) koczują weterani, obwieszeni medalami, zbierają podpisy przeciw tym zmianom.
Taką ciekawostką może być dla Was fakt, że działalność charytatywna obejmuje sprzedaż rzeczy w secondhandach. A dowiedziałam się o tym tak. Miałam kilka rzeczy za małych na Szymka i zapytałam znajomej z kafejki, czy mogłaby je komuś dać, bo ja nie znam nikogo. Ona pokazała na sklepik obok i powiedziała, że oni chętnie przyjmą. Ja myślałam, że szmateks to szmateks, a tu działa to tak, że ludzie oddają ubranka, zabawki, książeczki za darmo, a sklepik sprzedaje, ale za grosze. I jest to działalność charytatywna, co potwierdza strona rządowa.
Nie widziałam na ulicy ludzi skrajnie zaniedbanych, pijanych, ani żebrzących. O pomoc prosi pan na wózku inwalidzkim co sobotę w sklepie. Ma puszkę i plakat z informacją, nikogo nie nagabuje, nikomu się nie narzuca. W tym samym sklepie wystawione są puszki na pomoc dla młodej dziewczyny chorej na raka.
Do tego wyobraźcie sobie, że bezrobocie w Południowej Australii jest najwyższe od piętnastu lat i najwyższe w całej Australii i wynosi jakieś 8%, w innych stanach wynosi około 6%.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz