Dzisiaj wybrałam się z dziećmi na kolejną plażę. Tym razem podjechaliśmy do Grange. Plaża położona jest bliziutko stacji i ma duże molo. Aga stwierdziła, że wygląda jak na filmach, pewnie dlatego, że rozpoczyna się szpalerem palm :) Plaża jest czysta i zadbana, ale do tego już przywykliśmy. Nie pobyliśmy zbyt długo bo zbyt mocno wiało.
Niestety prognozy pogodowe się sprawdziły, i zaczęło zbierać się na deszcz. Nie spędziliśmy tam dużo czasu, ale każda chwila spędzona w miejscu gdzie jest piasek i woda jest dla naszych pociech bezcenna. No i poszerzyliśmy troszkę naszą wiedzę o adelajdzkich plażach. Będziemy tu wracać :)
I tak pogoda popsuła się na dobre.
I tak pogoda popsuła się na dobre.
Zaczęło się w piątek wieczorem. Pogoda zrobiła się iście paskudna. Przez cały weekend lało i wiało. Z tego co widziałam, to jeśli chodzi o wiatr to w Polsce było podobnie. W Chinach jakiś tajfun jest, na Indonezji wulkan wybuchł i część lotów do Australii odwołano. W ogóle tak jakość niespokojnie się zrobiło. W zasadzie nie dało się ruszyć z domu. Nawet zostały wydane ostrzeżenia dla kierowców w Adelaidzie i nie tylko, bo wiatr był rzeczywiście znaczny.
Dzisiaj już jest lepiej ale widać, że sprawdza się statystka pogodowa, która mówi, że lipiec jest najgorszym spośród wszystkich miesięcy.
Wybraliśmy się tylko do kościoła w niedzielę i tradycyjnie na obiad. Jedliśmy zupełnie nie australijskie potrawy, czyli kapuśniak i pierogi z kapustą, mięsem i grzybami. Tradycyjnie zostaliśmy obdarowani dwoma kilogramami owoców. Żeby było ciekawiej, to tym razem zostaliśmy obdarowani przez zupełnie przypadkową osobę, która sama dostała, ale stwierdziła, że za pomarańczami nie przepada i tak właściwie to jutro wyjeżdża, i nam oddała. Jemy tu ogromne ilości pomarańczy i mandarynek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz