czwartek, 8 marca 2018

Black Hill

W dzisiejszą upalną pogodę wybraliśmy się do Black Hill Conservation Park. Było bardzo, bardzo ciepło i większość naszego ekwipunku stanowiła woda, której i tak na koniec zabrakło i skorzystaliśmy z takiego dystrybutora z wodą, ku uciesze naszych dzieci ale po kolei.
Okazało się, że na Black Hill, dojazd nie jest tak uciążliwy, jak nam się wydawało na początku. Zatem po jeździe pociągiem, autobusem i półtorakilometrowym marszu byliśmy już przy bramie wejściowej. 
Szlak okazał się być bardzo ciekawy z kilkoma odcinkami o umiarkowanej trudności (pamiętajcie, że to są pagórki, i trudnych podejść po prostu nie ma). 
Grzecznie patrzyliśmy pod nogi, bo przy wejściu do parku przywitała nas tabliczka z serii "uwaga na węże". Spod nóg czmychały nam tylko jaszczurki, węża żadnego nie ujrzeliśmy, ale nikt z tego powodu nie rozpaczał ;) Za to jaszczurek było chyba kilkadziesiąt i mój mąż miał pole do popisu sprawdzając swój prezent urodzinowy, czyli nowy obiektyw.
Był kangur, kolczatki jakoś nie było. Tłumów też jakoś tam nie było. Napotkane osoby można policzyć na palcach jednej ręki i w sumie się nie dziwię, bo warunki do wędrowania były dość trudne. Jestem zaskoczona jak dobrze nasze dzieci pokonały tą trasę.
Ciekawie prezentowały się motyle i coś jak motyle malutkie błękitne i turkusowe, jak latały wyglądały jak motyle, a gdy usiadły jak robale. Szukając nazw napotkanych stworzeń, znalazłam informację, że można tam spotkać skorpiony. Ciekawe, może następnym razem... 
Wyprawa udana i wyczerpująca.
































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt