My to mamy szczęście :) Znowu udało nam się zobaczyć coś nowego dzięki uprzejmości Justyny i Artura.
Rozpoczęliśmy poniedziałek spacerkiem. Poszliśmy szlakiem Echidna Trail w Onkapringa River National Park. Szlak kolczatki został wybrany chyba ze względu na nas, bo polujemy na to stworzenie, niemal od samego przyjazdu. I nie uwierzycie ... ale nie było jej. To znaczy pewnie gdzieś była, ale nie pofatygowała się, żeby nam się pokazać :)
Poszliśmy zobaczyć wodospad, ale od kilku dni jest ciepło (delikatnie mówiąc) i wody zwyczajnie w nim zabrakło. Perspektywa braku deszczu na przykład przez trzy lata jest dla mnie przerażająca, a tak się już tu zdarzało. Była za to fajna jaszczurka :)
Spacer bardzo fajny, ale zaczęło robić się bardzo ciepło, więc trzeba było uciekać nad wodę.
Odwiedziliśmy plażę w Noarlunga, ale w zupełnie innym miejscu niż ostatnio. Teraz pojechaliśmy tam gdzie molo. Molo tam jest dość niezwykłe, kończy się schodami, którymi można zejść sobie i ponurkować i popodziwiać sztuczną rafę.
Czyli ryby... dużo ryb, ślimaki, rozgwiazdy i inne. Na plaży spotkałam dwóch chłopców może dziesięcioletnich, którzy podekscytowani nieśli jakąś czerwoną zdobycz. Myślałam, że to może koralowiec, ale Artur szybko wyprowadził mnie z błędu. Na tej sztucznej rafie koralowców nie ma, bo woda za zimna.
Marcin mówił, że widok piękny i przeżycie niesamowite. On poszedł z Arturem nurkować, tzn. tak z rurkami przy powierzchni, i był bardzo tym faktem przejęty i zadowolony :) Chyba mu się spodobało. A że woda była niezbyt ciepła, bo głęboka, to wypożyczył kostium do nurkowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz