czwartek, 20 lipca 2023

Ostatki, czyli powtórki w Tokyo i do domu echhh

Potuptaliśmy na śniadanie, które jak zwykle było jedną wielką przygodą. Po czym zostawiliśmy walizeczki w recepcji hotelu i ruszyliśmy w miasto. Zaczęliśmy od mszy ale o tym już było, jak kto chce niech sobie wróci do wpisu Wracamy do Tokio i różne różności po drodze.



Niedziela i dzieci zmierzające na treningi lub inne zajęcia dodatkowe ze swoimi wielkimi plecakami.

Naszym pierwszym punktem były pałac i ogrody cesarskie. No dobra pałac jest strzeżony, ukryty i w sumie mało go widać. Ogrody za to są dostępne i bezpłatne. To była niedziela więc spodziewaliśmy się tłumów i w istocie trzeba przyznać, że nie byliśmy sami ale nie można powiedzieć, że płynęliśmy z nurtem ludzkim, bez przesady. Ogrody moim zdaniem mają kilka części, uwaga moja ocena jest subiektywna i nie wiem czy zgodna z prawdą. A więc, trzeba się tam dostać pokonując fosę przez most oczywiście i wejść jedną z bram. Ogród rozpoczyna się niepozornie, po czym jest przepiękna część ogrodów typowo japońskich tu strumyczek, tam mosteczek i kwiatuszki i wysepki i takie tam. Kolejna część to zabytkowe budynki, prezentujące oczywiście typową architekturę japońską wśród zieleni, jest też część z usypanym, jak mniemam, pagórkiem pewnie służył do obserwacji, i taka zwykła część parkowa bez szału ale czysta ładna, zadbana dla z nas z ciekawą roślinnością. Jest to niesamowita część bardzo industrialnego Tokio. 





Żywopłot przycięty na kształt zabytkowych wojskowych koszarów, które stały sobie obok.




Spędziliśmy w ów pięknych ogrodach więcej czasu niż się spodziewaliśmy. 







Fosa. 

Czasu nie mieliśmy znowu aż tak dużo, ale ja oczywiście ciągle wierzyłam w napotkanie cosplayowców w dzielnicy mangi, a Marcin chciał zobaczyć Tokio z góry tym razem za dnia, podobno przy dobrej pogodzie widać Fuji. No to do mangi. Tym razem dzielnica tętniła życiem, to znaczy, było dużo ludzi i ani jednego przebierańca. No kucze tyle się naczytałam o tym jak wielkiego fioła mają na tym punkcie i co i nic. Owszem weszłam do księgarni z mangą, zakupiłam jakąś, co ciekawe księgarnia miała sześć pięter. Mangi nie należą do "grzecznych" komiksów, co ciekawe była też część dla dorosłych na jednym z pięter oddzielona kurtyną. Bałam się zajrzeć, bo jak dla mnie większość z tych nieosłoniętych, również nie nadaje się dla dzieci.




No więc to byłoby na tyle jeśli chodzi o dzielnicę mangi.

Marcin chciał zobaczyć Tokio z góry tym razem za dnia, więc pojechaliśmy aby ponownie odwiedzić wieżowce rządowe. Widok ciekawy a jakże inny niż w nocy ale Fuji nie było widać.







Japonia niebywale mnie zaintrygowała. Zdarzyło mi się być w kilku miejscach na naszym globie jednak tutaj jest naprawdę inaczej. Mam nadzieję tu jeszcze kiedyś wrócić. Do zobaczenia może jeszcze kiedyś.

Monorail w drodze na lotnisko Narita.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt