Lot trwał jedyne osiem godzin. Wszyscy czuli się dobrze. Nastolatka jeszcze była lekko blada i mało jadła ale już humor dopisywał. Maluchy dostały, w czymś takim jak nasz worek na kapcie tylko mniejszy, kolorowanki i jakieś tam drobiazgi. W sumie rzeczy te nie były używane bo możliwość niemalże nieograniczonego oglądania bajek zwyciężyła. Lot bardzo spokojny. Widziałam burzę, piękne błyskawice. Minęliśmy ją szybciutko i nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia, a ponieważ byliśmy powyżej to samolotem nawet nie zabujało. Schodzenie do lądowania następowało dość szybko i po raz pierwszy poczuliśmy dyskomfort w uszach. Nie wiem czy maluchy coś poczuły bo tradycyjnie świetnie się bawiły i na taki drobiazg nie zwróciły uwagi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dzień drugi i popsuta noga
Już dzień wcześniej stwierdziłam, że popsuła mi się prawa stopa, a dokładnie kostka. Tak to bywa z nią od lat. Bolało jak diabli, sama nie w...

-
Marcin dzisiaj rozpoczął swoją konferencję, a ja poszłam w miasto. Zaczęłam od parku, który widzę z okna. Jest ogrodzony i pilnowany. Ładny,...
-
W sobotę rozpoczyna się nasza kolejna przygoda przez duże PRZY, wylatujemy do Meksyku. Żeby było zabawniej, to naszą stacją przesiadkową je...
-
Tym razem nie było wielogodzinnej podróży samolotem. Była za to wielogodzinna podróż samochodem, która tylko dzięki słuchanemu w tle audiobo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz