poniedziałek, 19 lutego 2018

Ogród botaniczny

Wczoraj w ramach sobotniego leniuchowania postanowiliśmy otworzyć kolejny rozdział eksploracji Adelajdy. Niektórzy leniuchują w inny sposób, ale zazwyczaj nie mają dzieci, które należy wyprowadzać by ich energia znalazła właściwe ujście. Nasze dzieci należą do kategorii kipiących energią więc plany eksploracyjne zawsze muszą obejmować odpowiednio długie wyżywanie się. Postanowiliśmy, że udamy się do Ogrodu Botanicznego, który położony jest w pobliżu River Torrens. Co prawda pogoda miała być w kratkę, ale jak się okazało nie spadła ani kropla deszczu. Po drodze spotkaliśmy przechadzające się czarne łabędzie (rzadki widok w Polsce) i pelikana (jeszcze rzadszy :) ). Pelikan robi wrażenie. Jak patrzy się na pelikana w ZOO to człowiek się czuje bezpiecznie (choć jednego z czytelników tego bloga prawie jeden dziabnął właśnie w ZOO ;) ). Ale jak się stoi obok niego o kilka kroków to człowiek czuje się nieswojo. Tym bardziej, że obok jest tabliczka z napisem nie karmić pelikanów bo mogą być agresywne. O ile pływający w wodzie wydaje się niegroźny, to już chodzący po trawniku może pogonić Azjatę z frytkami (takie zdarzenie właśnie widzieliśmy). Marcin nie jest Azjatą i nie miał frytek więc postanowił podejść i poprosić o selfie. Ostatecznie selfie nie wyszło ale do zwykłych zdjęć ptaszor pozował.






Po parku kręci się też dużo Kur Tasmańskich, których nieproporcjonalne do reszty ciała nogi (są tak ze trzy razy za duże :) ) przywołują na myśl dinozaury i słynną scenę pogoni z Parku Jurajskiego :).


Jeszcze przed wejściem do Ogrodu Botanicznego rośnie wiele drzew z różnych stron świata, ale po przekroczeniu jego bramy znajdujemy się w zupełnie innym świecie. Jest tam przepięknie. Ogród jest bardzo duży i nie udało nam się przejść nawet jednej trzeciej ale to co widzieliśmy wystarcza, żeby stwierdzić, że jest to nasze ulubione miejsce w Adelajdzie :)


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt