poniedziałek, 19 lutego 2018

Vegemite

W poniedziałek, przez cały dzień padało. No może padało to za dużo powiedziane ale siąpiło przez cały dzień więc nie bardzo dało się wyjść z dziećmi. Wtorek miał być podobny. Pogoda była odrobinę przyjemniejsza. Zapakowałam dzieci do metra i pojechaliśmy sobie dozwiedzać Muzeum Południowej Australii. Miałam nadzieję, że tłum ludzi zwiedzających będzie mniejszy niż w sobotę. Moje nadzieje spełzły na niczym bo w dni powszednie przychodzą szkoły. To co mi się podoba to mundurki, które nosili na sobie wszyscy uczniowie. Wszystkie dzieci ubrane skromnie, elegancko i gustownie. W skład mundurków wchodzą rzeczy na każdą pogodę. Do tego wszyscy mają to samo obuwie i plecaki. 
Jakoś jednak udało nam się zobaczyć salę z eksponatami ze starożytnego Egiptu, po czym wróciliśmy trochę do zwierząt i minerałów. A następnie pobiegliśmy do Information Center czyli do takiego miejsca gdzie wszystkiego można dotknąć popatrzeć sobie przez mikroskop, poobserwować pająki, jaszczurki, pszczoły, gigantyczne mrówki. I najważniejsza rzecz: szkołom tam wstęp wzbroniony, w pomieszczeniu może być najwyżej dziesięć osób i tu odetchnęliśmy. Byliśmy sami i w świętym spokoju zaglądaliśmy do wszystkich szufladek z motylami, ćmami, jajami ptaków i innymi eksponatami. Muzeum Południowej Australii uważam za zaliczone. Po powrocie do domu zrobiłam naleśniki z czekoladą, bananami i truskawkami. Oj truskawki to kolejny drogi owoc, ale jeszcze droższa jest borówka amerykańska. Owoce te nie będą zbyt częste na naszym stole. A co do owoców to będąc dzisiaj w sklepie widziałam zupełnie mi nie znane. Najbardziej znany mi był śmierdzący durian reszty nazw nawet nie pamiętam. Następnym razem zapiszę i sprawdzę z czym to się je i może rozpoczniemy degustację. 
A co do kulinariów to kupiłam dziś vegemite, czyli to czym zajadają się Australijczycy. Otworzyłam, powąchałam, spróbowałam i odstawiłam. Fuj. Na wikipedii napisane jest, że ma intensywny zapach i smak umami. No i faktycznie intensywne. Dla mnie to jakby posolić drożdże i dolać maggi. Fuj. Reszta rodziny też nie była zachwycona. Nie polecamy.
Ale żeby nam smutno nie było to oprócz vegemite kupiłam też paczkę Lamingtonów i one skompensowały vegemite z nawiązką :) Polecamy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt