poniedziałek, 19 lutego 2018

Australia, co każdy pieszy wiedzieć powinien :)

Skoro portal niezależna.pl miał temat przejść dla pieszych to ja też mogę, a co ;)
No więc na drogach jednopasmowych nie ma przejść dla pieszych, tzn. nie ma wymalowanych pasów, świateł, nie ma znaków uwaga piesi. To co jest, to obniżony krawężnik tak żeby swobodnie mógł sobie przejechać wózek inwalidzki albo mama z wózkiem albo kosiarka do trawy albo inny deskorolkarz. Jakoś tak kierowcy wiedzą, że pieszy może przechodzić a piesi wiedzą, że po drodze jeżdżą samochody :) Światła pojawiają się na drogach głównych, gdzie kierowcy jeżdżą szybciej, są dość skomplikowane skrzyżowania, a droga przynajmniej dwupasmowa. Tam również nie ma pasów, są światła, a zamiast pasów są dwie linie przerywane w poprzek drogi (taka jak nasza przerywana na zwykłej drodze tylko w poprzek). Dzieci chyba nie uczą się tutaj o zebrze na ulicy :)

A teraz moim zdaniem hicior. Jak przechodzimy w Polsce przez ulicę wszyscy wiemy ;) włączamy sobie zielone światło ono się zapala przechodzimy cały czas jest zielone, a jak zielone miga to znaczy, że zaraz będzie czerwone i przejścia nie ma. Tutaj jest inaczej. Włączacie sobie światło normalnie guziczkiem, po jakimś czasie włącza się światło zielone i sygnał dźwiękowy, które trwają króciutko, na tyle krótko, że nie da się dojść nawet do połowy jezdni. I wtedy włącza się migające czerwone. Efekt jest piorunujący i mobilizujący. Szczególnie za pierwszym razem i w przypadku nieświadomego niczego człowieka, takiego jak np. ja :) Podświadomie przyspiesza się kroku i wszystko odbywa się jakoś tak sprawnie.

Guziczki do przyciskania są duże i nasze mniejsze dzieci rywalizują o to, kto naciśnie pierwszy. Oczywiście naciskają wszystkie, również przy tych przejściach, przez które nie przechodzimy. Póki co reakcji kierowców brak :) 
Dźwięk, który towarzyszy włączającej się sygnalizacji świetlnej przypomina troszkę ten, który wydobywa się z automatów w salonach gier :)

Jeśli chodzi o przejazd samochodem przez skrzyżowanie, to sytuacja jest trochę podobna do przechodzenia przejściem dla pieszych. Jest tak dlatego, że na skrzyżowaniach z sygnalizacją światła są dublowane, tzn. stoją przed i za skrzyżowaniem. Więc jeśli się wjeżdża na ostatkach zielonego i zapala się czerwone to kierowca będący na skrzyżowaniu widzi przed sobą czerwone. Ale oczywiście nie może się zatrzymać bo by narobił sporo zamieszania, więc olewa i jedzie na czerwonym. Czyli tutejsi kierowcy muszą po prostu wiedzieć, które czerwone olewać, a których nie :)

Oczywiście należałoby jeszcze wspomnieć, że jest tu ruch lewostronny, więc przechodząc przez jezdnię najpierw patrzymy w prawo a potem w lewo, odwrotnie niż w Polsce. Oczywiście ruch lewostronny jest pozostałością pobrytyjską i generalnie należy do rzadkości (jest też w Japonii). Co do samej jazdy samochodem to jeszcze nie wiemy zbyt wiele, ale mamy w planach popodróżować samochodem więc wtedy napiszę więcej o tym czy łatwo się przesiąść na lewostronny ruch.

To co jeszcze różni przejścia da pieszych od tych w Polsce to występujące tuż przed wejściem na jezdnię specjalne płyty z wypustkami. Nie wiem dokładnie jaka jest ich rola, ale pewnie jakaś informacyjna, np. dla niewidomych, że znajdują się tuż przy jezdni. Podobne płyty zainstalowano niedawno wzdłuż krawędzi peronów na naszym toruńskim remontowanym właśnie dworcu kolejowym.
Jeśli chodzi o ścieżki rowerowe, jest ich sporo i są różnie usytuowane, Jeśli ścieżka łączy się z chodnikiem, jest on podzielony, ale nie na rowerzystów i pieszych ale na kierunek ruchu. A wygląda to tak:

Metro też jest przyjazne rowerzystom. W każdym wagoniku znajduje się miejsce oznaczone znaczkiem rowerka i tam można sobie rower postawić albo przypiąć. Często jest ono wykorzystywane. Metro przyjazne jest też niepełnosprawnym. Jeśli na peronie czeka ktoś na wózku, to motorniczy wychodzi i rozkłada takie specjalne coś, żeby się wygodnie wózkiem wjeżdżało. Są też miejsca w środku przystosowane tak, żeby wózek można było przypiąć. 

A jak już o metrze mowa, to w dni, w których jest mecz, czyli np. dziś, zwiększają dwukrotnie liczbę kursujących pociągów, by jakoś te 30000 ludzi mogło dotrzeć na mecz rugby. Dziś mąż wracał z pracy przedzierając się przez morze kibiców zmierzających na mecz. My mecz obejrzeliśmy w telewizji i coraz więcej zasad rozumiemy :) Niestety dziś nasi przegrali z Geelong Cats, ale emocje były takie, że nasza najstarsza córka mocno się wciągnęła :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prorosyjsko w Niemczech? Witaj w Darmstadt