A dzisiaj byliśmy w bibliotece miejskiej :) tzn. ja i dzieci, bo Marcin był w pracy. Brakuje nam książek, niestety nie wszystko można było zabrać ze sobą. Biblioteka jest przestronna i nowoczesna, taka z wygodnymi kanapami i klockami LEGO dla dzieci. Wygląda na to, że bedziemy mogli z niej korzystać, tylko muszę przedstawić właściwie cokolwiek co poświadczałoby pobyt tutaj np rachunek za telefon. Rozmawiałam z dwiema paniami i jedna poinformowała mnie, że pracuje tu Polka więc jeśli czegoś potrzebuję to ona ją zawoła hmmm znaczy się, że mój angielski był tak koszmarny, że domyślały się z gestów o co mi chodzi. W sumie chętnie poznam Panią Polkę bo nie mam do kogo ust otworzyć. Nie mam problemu z komunikacją i dość łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi ale place zabaw są puste, nie ma ani mam ani niań z dziećmi, sąsiadów widziałam przez moment. W sumie najczęściej słyszę sorry i no worries bo codziennie robię zakupy. A dobra w niedzielę na placu zabaw rozmawiałam z jedną Azjatką (czekała z córeczką na otwarcie biblioteki :)). Ona też tu jest, bo mąż ma jakiś kontrakt więc była pewnie tak samo spragniona rozmowy jak ja :)
Sama biblioteka znajduje się w City of Charles Sturt, to jest taki kompleks instytucji państwowych związanych z kulturą, zajmują się animacją życia kulturalnego na dzielni :)
Dzisiaj byliśmy w bibliotece po raz drugi, wzięłam paszport i umowę najmu, jako dowód naszego pobytu tutaj. Całość trwała chwilkę właściwie panowie rzucili okiem na dokumenty i już. A dzisiaj dla odmiany byli sami panowie, wczoraj same panie, hmmm może nie mają zmian koedukacyjnych :) Wynalazłam nam książki o zwierzętach w Australii i jakieś tam bajeczki, które podobały się dzieciom, no i wyszło 10 sztuk. Karta biblioteczna uprawnia do wypożyczenia 100 tytułów, w tym 20 płyt DVD i 20 płyt CD w bibliotekach w całej Australii Południowej. Oddać książki można również w każdej z tych bibliotek. Książki wypożycza się samemu tzn. trzeba samemu przeskanować kartę i przeskanować kody kreskowe książek, w ten sposób sprawdza się, czy ktoś jej wcześniej nie zarezerwował, potem drukuje się druczek wyglądający jak rachunek w sklepie, gdzie są terminy zwrotu książek. Zastanawiałam się za co zapłacę, bo Australia jest droga i zasadniczo nic nie jest za darmo. Czytałam też, że biblioteki, w niektórych stanach pobierają opłaty za wypożyczanie. Żaden rachunek jednak nie został mi wręczony. Książki oddaje się również samodzielnie na podobnej zasadzie, tylko tym razem książki wrzuca się w szparkę, takie urządzenia funkcjonują też w Polsce, w niektórych bibliotekach uniwersyteckich.
Zapytałam pana bibliotekarza, czy widział kiedyś węża. Powiedział, że nigdy nie widział, że węże w ogrodach pojawiają się niezwykle rzadko, uff. Ewntualnie latem kiedy jest bardzo ciepło a one potrzebują wody albo chowają się w klimatyzatorach. Powiedziałam, że w zasadzie nie widziałam jeszcze tych sławnych pająków, uśmiechnął się szeroko i powiedział, że jeszcze zobaczymy bo one są wszędzie, hmm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz