Adelajda nazywana jest nie tylko miastem kościołów lecz także miastem plaż. I słusznie. Miejsc do plażowania jest sporo. Ponieważ miało dzisiaj nie padać, wybraliśmy się na kolejną plażę. Tym razem raczej mało znane miejsce. Powiem tak, stacja kolejowa nosi nazwę Largs, molo nazywa się Largs Jetty, ale czy plaża również nosi taką nazwę tego nie wiem.
Przed plażą stoi budynek, a la styl włoski. Szukając plaży na dzisiejszy wypad natrafiłam na jakieś zdjęcie, gdzie budynek ten nosi wdzięczną nazwę koloseum, no powiedzmy ;)
Kolejnym punktem programu był plac zabaw tuż przy plaży i molo. Wszystko odbyłoby się jak zwykle gdyby nie fakt, że chyba był odpływ i okazało się, że oprócz dobrze znanej nam trawy morskiej w dzikich ilościach, było coś jeszcze, a czasem nawet żywe "coś jeszcze".
Może zacznę od tego, że starsza latorośl wypuściła się w poszukiwaniu muszelek, wróciła po jakimś czasie i mówi, że bliżej wody są takie ślady jakby węża. Myślę sobie nie możliwe, wodne to raczej nie tu, niewodne nie polezą do wody, poza tym śpią. Poszłam oczywiście sprawdzić. No i rzeczywiście ślady są, tylko takie jakby urwane, a na końcu każdego śladu jakby mała górka. Okazało się, że to ślimaki, zakopują się w ten sposób w piach. Wygląda to świetnie, po wykopaniu jednego, obserwowałam jak zakopuje się ponownie.
Próbowałam ustalić cokolwiek o innych stworzeniach, ale raczej mi nie wyszło. Natrafiłam nawet na blogi Australijczyków i były tam podobne stwory do moich, ale podpisy to: unknown 1, unknown 2 itd.
Kuleczki z dziurką na babce z piasku to muszla jeżowca i chyba tylko tego jestem pewna. Takie coś w żółte ciapki to może być coś z rodziny Botrylloides, tak twierdzi jeden bloger ja nie jestem przekonana. Bloga czytają też zawodowi biolodzy, więc może oni będą mieli jakieś pojęcie co to może być... Pojawiały się jeszcze takie nazwy jak sea pork, Amaroucium stellatum, tunicates, sea cucumber, dark sea jelly. Szczerze mówiąc pewna niczego nie jestem, jeśli się ktoś zna to proszę o pomoc :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz