Jeśli spytalibyście z czym kojarzy mi się wiosna w Australii, bez wahania odpowiedziałabym, że z fioletowymi drzewami. Całe aleje porośnięte są drzewami jacaranda. Wygląda to zjawiskowo :)
Poza tym jest ciepło, myślę, że spokojnie można powiedzieć, że wiosna w Adelajdzie jest jak upalne lato w Toruniu :) Pogoda ostatnio przeginała i było 37 stopni, a gdzie tam do lata... Trawa gdzieniegdzie jest już żółta i zupełnie wyschnięta. Każdego ranka widzę jak w ogródkach ludziom hulają zraszacze.
A my w miarę możliwości chłodzimy się w oceanie. W poniedziałek na przykład, gdy było 37 stopni, szczerze mówiąc dało się to wytrzymać tylko siedząc w wodzie. A o tym jak ważne jest nakrycie, po raz kolejny przekonałam się w niedzielę. Niby było do południa, a my siedzieliśmy na słońcu tylko godzinkę, a mnie tak rozbolała głowa, że myślałam, że mózg wyleje mi się uszami. Za kilka tygodni wracamy i chyba kontrast temperaturowy będzie... znaczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz